Amitiel 27 Zgłoś Napisano 31 Grudzień 2013 Witam wszystkich w Tawernie "Pod Zadumanym Bardem" Temat raczej nie mówi tutaj dużo ale nadaje klimatu, został on stworzony aby ludzie tacy jak ja, czyli Ci którzy z nudów lubią popisać opowiadania, wiersze etc. Mogli się nimi pochwalić, pokazać, i dostać kreatywną odpowiedź, ocenę. W Tawernie mamy kilka zasad: 1. Jak już krytykujemy to z sensem i motywacją. 2. Oceniamy słownie, a także w skali 1/10 3. Nie ma ograniczeń, o czym piszemy (w granicach rozsądku). 4. Opowiadania, wiersze i inne piszemy w spoilerach. oto moje pierwsze opowiadanie takie króciutkie.Dziennik Poszukiwacza Przygód, Dzień 24 - Noc. Dziennik Poszukiwacza Przygód, Dzień 24 - Noc. Po wielu trudach i długim marszu przez kontynent Ether/Aska natknąłem się na ruiny starej świątyni kultystów, Gdzieś niedaleko miasta Goth. Powoli zapadał zmrok, a w lesie dookoła mnie tylko cienie czekające aż mój instynkt osłabnie na tyle, by mogły mnie zaatakować. Postanowiłem przenocować w ruinach, ciemność rozświetlała mi jedynie prowizoryczna pochodnia zrobiona z kija i kilku szmat namoczonych wcześniej w żywicy. Ruiny stały tutaj na tyle długo, ze mech i pnącza nieznanych mi dotychczas roślin zdążyły obrosnąć wszelkie pozostałości owego gmachu. Rozejrzałem się dookoła, wszędzie tylko kamienie, ciemność i cisza. Nie było słychać niczego, dosłownie niczego. Żadnej zwierzyny, owadów, nic; nawet moja pochodnia cichutko płonęła swoim rytmem. Penetrując dalsza cześć ruin moim oczom ukazały się nienaruszone, zarośnięte pnączami i mchem wysokie drzwi z przedziwnym ornamentem. W tej samej chwili coś usłyszałem - to nie był krzyk, a raczej świdrujący w uszach wiatr, jakby chciał mi coś przekazać. Głos rozsądku powtarzał mi w głowie : "Zawróć, nie ma tam czego szukać", lecz moja ciekawość i reszta ciała podążała w stronę drzwi. Przeszedłem kilka metrów, a drzwi, które przed paroma minutami były zamknięte - przysiągłbym na boga Arysa - otworzyły się, a ornamenty, które wykute były w kamieniu teraz tętniły bardzo jasnym, czerwonawym światłem. Dopiero teraz dostrzegłem, iż były to dwa znaki : Słonce i Wiatr. Tak, to na pewno Słonce i Wiatr. Wtem w drzwiach pojawiła się jakaś postać. Mężczyzna, silnie umięśniony, o kruczoczarnych włosach z ciemno brązowymi oczyma. Ubrany był w zdobiony czerwony habit i napierśnik ze znakiem Wiatru, a przez jego policzek i oko przebiegała blizna. Nieznajomy milczał. W pewnym momencie jego ręka powędrowała w stronę rękojeści miecz sykną w pochwie, dorównując szybkością także wyjąłem miecz. Nieznajomy nadal milczał, uśmiechnął się tylko kącikami ust. Strach skrępował członki, zatkał gardło... Wtem Nieznajomy ruszył do ataku, cięcie nadeszło z lewej strony, niewiele myśląc skurczyłem się w obrocie i wziąłem szybki zamach... i rozległ się przeciągły jęk zderzonego metalu który w ruinach było długo słychać. - (Był szybki za szybki jak na jego posturę ). Odparł mój atak, następny atak skierowany był w brzuch, odskoczyłem na dość daleko. Szybki sus w stronę nieznajomego i mocne cięcie na ukos przez klatkę piersiową, nie zdążył odeprzeć ataku, był szybki lecz nie dość szybki. Z opuszczoną głową nieznajomy zrobił jeszcze parę chwiejnych kroków i runął na kamienną ziemie porośniętą mchem. Moja pochodnia zgasła gdzieś w wirze walki, lecz już nie było ciemno... Był świt a w oddali było słychać śpiew ptaków... Maciej Amitiel M. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach