Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które...
Szukaj wyników w...
why

CIEKAWE! Samochody bez prawa jazdy?

8 odpowiedzi w tym temacie

Rekomendowane odpowiedzi

Osobiście nie udzielam aprobaty temu pomysłowi ani tej ustawie z uwagi na statystyki kolizji i wypadków w Polsce. Gdzieś czytałem a właściwie widziałem na wykresie, że mniejszy procent wypadków jest spowodowanych przez kierowców pod wpływem substancji odurzających aniżeli przez nowych kierowców, którzy prawo jazdy maja od 1-2 lat (wytłuszczoną czcionką było zaznaczone 1-8 miesiąc najwięcej). Sam osobiście wszędzie poruszam się samochodem albo motorem (najczęściej po Krakowie) to naprawdę to co się dzieje na drogach od około roku to dla mnie dramat a co dopiero jeśli będą jeździć dosłownie 'świeżacy'?

 

Urywek z artykułu:

 

Takie jazdy (pod okiem opiekuna – doświadczonego kierowcy) mogłyby odbywać się po zakończeniu kursu, ale przed egzaminem praktycznym. W Polsce byłoby to coś zupełnie nowego.

 

Zmiany w prawach jazdy, o których piszemy powyżej, są już pewne. Jednocześnie w ministerstwie trwają prace nad kolejnymi. Egzaminator z lubelskiego WORD, współtwórca projektu ustawy, chce m.in. dać kursantom możliwość jazdy prywatnymi samochodami przed uzyskaniem uprawnień.

 
 

Wiedziałeś/aś? Słyszałeś/aś? Czytaj więcej TUTAJ.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
  • Lubię to! (+1 pkt) 1

Moim zdaniem jeżeli nie ma się uprawnień do prowadzenia pojazdu to nie powinno się wyjeżdżać na ulicę samochodem nie przystosowanym do nauki, bez względu czy jest się po kursie czy nie. Samochód dla kursantów nie dość, że informuje innych uczestników ruchu o fakcie, że osoba się uczy/jest kursantem to dodatkowo instruktor posiada hamulec i sprzęgło, dzięki czemu w każdej chwili może zareagować. To, że w innych krajach się praktykuje takie rozwiązanie, to nie argument. Dążymy za wszelką cenę do zachodu, powoli z klapkami na oczach. Możemy być rozwinięci jak zachód, ale nie koniecznie robić to co zachód, ale to już chyba nie każdy rozumie. Co do płatności instruktora za niezdany egzamin kursanta po raz 3 to się zgadzam i popieram, wręcz powinna za to płacić szkoła, a nie instruktor. Ktoś poniekąd powinien ponosić odpowiedzialność za stan wiedzy kursantów i być z tego rozliczanym. Jeżeli ktoś nie zdaje X razy to bardziej to świadczy o szkole i instruktorach, a nie o kursantach... Poza tym co do instruktorów - mieć wiedzę, a umieć ją przekazać to jest różnica. Chociaż też ciężko się nie zgodzić, że są kursanci, którym nie jest dane zrozumieć przepisy, dlatego też i koło się zamyka, bo dochodzimy do początku - taki kursant co został słabo nauczony lub nie umie ogarnąć przepisów, też może wyjechać na drogę samochodem po odbytym kursie, a przed egzaminem? To ja chyba od jutra zacznę latać helikopterem po bułki do sklepu, bo obawiam się o swoje życie na drodze. 

 

"Takie jazdy (pod okiem opiekuna – doświadczonego kierowcy) mogłyby odbywać się po zakończeniu kursu, ale przed egzaminem praktycznym".

 

Ciekawe jaka jest definicja "doświadczonego kierowcy". Jakie trzeba warunki spełnić, by być doświadczonym kierowcą? Mam prawo jazdy od 4 lat, czy to wystarczająco by uznawać siebie za doświadczonego kierowcę, bo pomimo krótkiego czasu posiadania uprawnień jeżdżę stosunkowo sporo? Dla porównania, moja babcia ma 15 razy dłużej prawo jazdy, i może z 10 razy w życiu była za kółkiem, więc raczej doświadczonym kierowcą nie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś takiego jest w wielu innych krajach i jakoś działa, aczkolwiek moim zdaniem uczymy się w ten sposób złych nawyków i może być trudniej zdać egzamin 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

                 Jak bylem mały to zawsze prosiłem mamę, żeby dala mi poprowadzić po polnych drogach, wtedy mieliśmy opla ascone,  wiec na lata 90 nie byle co :roll:

                                                                                             Później jak jeszcze prawka nie miałem śmigałem z ekipa maluchem, bardzo wyczuleni na inne samochody i milicje ^.- , a nie jak teraz zapierdala dwie paki i pierdoli wszystko w około  :ziom: 

A pomysł prowadzenia bez uprawnień z opiekunem, który ma prawko rzecz jasna, zaciągnięty  z zachodu , z Anglii podajże.                                                            <<img src=>'>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zamiast wprowadzać nowe "udogodnienia", powinni skupić się na tym jak obecnie to wszystko funkcjonuje. Same badania lekarskie to koszt bodajże 200zł, prócz tego kurs ~1500zł. A co z egzaminem? 30zł teoria, 140zł praktyka (o ile dobrze pamiętam). Pierwszą stawkę jestem w stanie zrozumieć, bo wynik tak na prawdę zależy w 100% od nas. Baza 3000 pytań przeraża, ale są dostępne w internetach i bez problemu można choćby wykuć większość na pamięć. A co z praktyką? Wsiadasz do samochodu i tak na prawdę nie wiesz na kogo trafisz. Niektórzy mówią, że egzaminatorzy celowo udupiają dziennie ileś tam osób, żeby WORD mógł zarobić - pensja dla pracowników, co kilka lat nowe samochody i tak dalej. Wcale nie twierdzę, że ktoś kto nie popełnił żadnego błędu nie zda, jednak przypadki, w których egzaminator celowo nie domyka drzwi lub wychodzi z metrówką żeby zmierzyć odległość kół od krawężnika podczas parkowania równoległego, są po prostu patologiczne. Już nie wspomnę o tym, że niektórzy kierowcy widząc pojazd egzaminacyjny celowo wymuszają pierwszeństwo, aby komuś na złość zrobić.

Do czego zmierzam... Zdać to prawko jest na prawdę ciężko - B 29% 30% 33% 31% 33% - to są statystyki, ile osób zdaje za pierwszym razem, w latach do 2017. Taka jest prawda, że cały kurs przygotowuje tylko do egzaminu. Dopiero po tym jak to prawko odbierzesz, uczysz się samodzielnie poruszać po drogach. Dlaczego mamy taką sytuację, a nie inną? Bo nie stresuje Cię droga, którą pokonujesz, a egzaminator, który wywiera presję. Na praktyce myślisz o tym, żeby w kolejności ustawić zagłówek, fotel i lusterka, a zamiast tego powinieneś wiedzieć jak np. zareagować podczas hamowania na oblodzonej jezdni. 

Jeśli chcą wprowadzić możliwość jazdy bez prawka celem przygotowania, to niech wprowadzają, ale z warunkiem tego, że przeznaczą do tego specjalnie oznakowane drogi, czy coś. W każdym bądź razie niech nie skazują ludzi na to by osoba bez doświadczenia poruszała się wraz z samochodami, których kierowcy mają prawo jazdy. 

 

Lepszym pomysłem byłoby, gdyby to szkoła jazdy, w której bierzesz kurs organizowała Ci również państwowy egzamin. Wtedy wykluczy się udupianie, zdanie przez łut szczęścia czy towarzyszący nadmierny stres. Oczywiście należałoby wprowadzić wtedy jakieś specjalne przepisy wykluczające zdawalność stuprocentową (np. firma szkoleniowa ponosi współodpowiedzialność za wykroczenia spowodowane przez ich kursantów przez jakiś okres). Jeszcze innym pomysłem byłoby, gdyby tradycyjnym egzaminatorom WORD'owskim towarzyszył instruktor z jazd, co też znacznie obniżyłoby stres egzaminującego i nie pozwoliłoby popisywać się urzędasowi. :)

 

 

//edit:
Z ciekawości, za którym razem zdaliście prawko? :P Ja za drugim.

Edytowane przez chati91

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za 1 wszystko. Co do stresu - wina szkolnictwa. Nie jesteśmy nauczani oswajania się ze stresem od dziecka w szkole co później rzutuje na przyszłość. Tylko gnębienie sprawdzianami i kartkówkami, a gdzie odpowiedzi ustne, prezentacje, zadania przy tablicy itd.? Było, ale w jakich ilościach - raz na miesiąc prezentacja, a zadania przy tablicy tylko na matematyce... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Xzentley napisał:

Za 1 wszystko. Co do stresu - wina szkolnictwa. Nie jesteśmy nauczani oswajania się ze stresem od dziecka w szkole co później rzutuje na przyszłość. Tylko gnębienie sprawdzianami i kartkówkami, a gdzie odpowiedzi ustne, prezentacje, zadania przy tablicy itd.? Było, ale w jakich ilościach - raz na miesiąc prezentacja, a zadania przy tablicy tylko na matematyce... 

To fakt, że nie jesteśmy oswajani ze stresem, ale w przypadku prawka sprawa jest trochę inna - stresujesz się tym, że czegoś nie wykonasz/zapomnisz wykonać tak jak egzaminator tego chce. Kiedy masz już tzw. lejce, wchodzisz do samochodu Twoim własnym widzi mi się jest czy jako pierwsze zapinasz pasy, czy uruchamiasz silnik. W przypadku egzaminu - odwrotnie. Uczysz się typowo pod niego, a po jego zdaniu stwierdzasz czy lepiej Ci jechać z obiema rękami na kierownicy, czy jedną prowadzisz, a drugą zmieniasz biegi. :)

Edytowane przez chati91

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.

  • Przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×